"Utwór "Nie mów mi" będzie zapowiadał drugi album Marcina Czerwińskiego nagranego z Milk Killsem." Nie mów mi - KęKę "chcesz rozmawiać o biznesach o biznesach nie mów mi O sukcesach, interesach Nie mów mi O baletach o kobietach Nie mów mi Jak masz kłamać, wyolbrzymiać Nie mów nic, słyszysz chcesz rozmawiać o biznesach o"
"Girl you're lookin' like a '4 dropped low to the ground Ooh, I like it when you shake it up and swing it around Don't stop, ooh, you servin' it now Have a nigga lookin' for you, searchin' around I tried"
Z babcią słodkie tajemnice bez wątpienia warto mieć gdy masz szlaban na slodycz; Już widzę czego chce podaje mi swą dłoń na parkiet biorę ja; zielona trwa wokól domu; sam się okazałeś fletem jedno wielkie nic w oczach jego widać niejeden taki typ hipo hipo kryta; download alan walker am not alone; Paulla - Dwa słowa dla życia
Fast Money. Ostatni prezent, jaki Alicia otrzymała od swojej babci Pauliny, miał wyjątkowe znaczenie, tyle, że potrzebowała ona sporo czasu, by w pełni je zrozumieć. Pomógł w tym także powrót do Berlina, miasta, w którym babcia spędziła swoje dzieciństwo, uczestnicząc w zdarzeniach, jakich nigdy nie powinno oglądać żadne dziecko. Nazistowskie Niemcy doby II Wojny Światowej, opętane ideologią nienawiści, przejęte później przez Armię Czerwoną, były sceną przerażających wydarzeń, jakie także na życiu Pauliny odcisnęły piętno. Carmen Romero Dorr pisząc o Paulinie portretuje całe pokolenie pozbawione możliwości samodzielnego kształtowania swego życia, zniewolone przez dziejową zawieruchę przekreślającą szansę na decydowanie o sobie. Postać Alicii to z kolei personifikacja pierwszego pokolenia, dla którego lata nie tak dawnej wojny są już pojęciem czysto teoretycznym, rzadko zdającym sobie sprawę z tego, że wojenna spuścizna przodków wciąż jeszcze ma wpływ na ich życie. Alicia musi nauczyć się pamiętać, podczas gdy Paulina przez całe życie starała się zapomnieć. Na przestrzeni życia pomagały jej w tym książki. Od chwili, gdy zainteresowała się czytaniem dzięki powieści “Hrabia Monte Christo”, stało się ono dla niej ucieczką od przerażającej rzeczywistości, sposobem na uratowanie się przed szaleństwem ogarniającym wszystko i wszystkich dookoła. Wielu nie znalazło w sobie dość siły, by przetrwać, ciężar wojennych doświadczeń był dla nich zbyt wielki. Carmen Romero Dorr snując opowieść o trzech pokoleniach kobiet, przeplata minione wydarzenia ze współczesnymi, szczególny nacisk kładąc na wyjątkową relację łączącą Alicię z jej babcią. Alicia powoli odkrywa tajemnice babci borykając się z żałobą po jej śmierci. Cofa się przy tym w czasie do lat dzieciństwa babci, począwszy od 1938 roku, przez lata powojenne w Madrycie i Maladze, aż po czas, gdy sama była już na świecie, a babcia stała się dla niej najważniejszą osobą. Pisarka starała się ukazać obie te postaci w sposób możliwie wielowymiarowy, pokazując ich jasne i mroczne strony, dobre i złe decyzje, wraz z ich konsekwencjami. Alicia, chociaż żyje w czasach, gdzie widmo wojny nie rzuca cienia na codzienność, także musi o coś walczyć, szukać w sobie siły, by się nie poddać. Carmen Romero Dorr pisząc o niej przypomina, jak wielką siłę możemy czerpać z historii naszych przodków, ważne by wystarczyło nam cierpliwości i samodyscypliny, by dokładnie ją poznać i zrozumieć. Carmen Romero Dorr przypomina, jak wielką siłę możemy czerpać z historii naszych przodków “Tajemnica Pauliny Hoffmann” jest bez wątpienia książką skupioną na kobietach, pozwala obserwować wiek XX, ze wszystkimi jego zawirowaniami, z ich punktu widzenia. Dla Pauliny – niemieckiej dziewczynki pochodzącej ze zwykłej rodziny, całkowicie niezaangażowanej w ideologię nazistowską, wojna wywołana przez Niemcy staje się z czasem taką samą tragedią, jak dla dzieci wszystkich innych narodowości, bez swej winy i woli będących ofiarami konfliktu. Nie ma nic nowego w stwierdzeniu, że największe straty i cierpienia wojna przynosi niewinnym ludziom, ale w powieści Carmen Romero Dorr ten motyw podkreślony jest szczególnie wyraźnie i wprawia w przygnębienie wynikające z bezradności: wciąż nie brakuje przecież na świecie miejsc, gdzie dzieci są ofiarami wojen, a historia nieustannie zatacza koło, którego ruchu nie da się powstrzymać. O swoich bohaterkach Carmen Romero Dorr pisze z wrażliwością i empatią. Na różnych etapach towarzyszą im męskie postaci: Manuel, Carlos, Iván i Marcos, ale, choć i one mają swoje role do odegrania, to pozostają w cieniu kobiecej perspektywy. I tak, Alicia odkrywając stopniowo historię swojej babci zaczyna pojmować z jakim przesłaniem wiąże się ostatni prezent Pauliny, a tęsknota za zmarłą babcią z wolna zaczyna zamieniać się w siłę do tego, by dalej iść przed siebie. ■Wanda Pawlik Carmen Romero Dorr, Tajemnica Pauliny Hoffmann, Przekład: Agata Ostrowska, Dom Wydawniczy Rebis, Premiera: 4 czerwca 2019 Tajemnica Pauliny Hoffmann Carmen Romero Dorr Tajemnica Pauliny Hoffmann Przekład: Agata Ostrowska Dom Wydawniczy Rebis Premiera: 4 czerwca 2019 Gdybyśmy nie umieli czerpać sił z tego, co tracimy, za czym tęsknimy i czego bezskutecznie pragniemy, to nigdy nie mielibyśmy ich dosyć, prawda? No bo cóż innego daje nam siłę? JOHN IRVING, Hotel New Hampshire, Tłum. Michał Kłobukowski, Wydawnictwo Wojciech Pogonowski, Warszawa 1992, s. 415 (wszystkie przypisy tłumaczki). MIESZKANIE — Berlin, sierpień 2016 1 To tylko cztery klucze na kółku z breloczkiem opisanym niebieską literą P, ale Alicia nie mogła przestać o nich myśleć przez te ostatnie tygodnie, od kiedy zobaczyła je po raz pierwszy w kancelarii notarialnej. Właśnie wysiadła z taksówki, która przywiozła ją z lotniska. Waniliowe ściany budynku, zieleń drzew, zgiełk dzielnicy. Wszystko jest dla niej nowe, we wszystkim zdaje się zawierać jakieś znaczenie, które na razie jej umyka. – Po co te tajemnice, babciu? – pyta półgłosem. Kastanienallee 14, mieszkanie B na pierwszym piętrze. Bierze głęboki oddech, otwiera drewniane drzwi i znika w półmroku bramy. 2 Mieszkanie jest niezbadaną przestrzenią, dziewiczym terytorium. Znajdując się w nim teraz, czuje się tak, jakby zbliżała się do okna uchylonego dla niej przez Paulinę, słuchała początku jednej z jej starych historii. Po przebudzeniu przez chwilę nie mogła sobie przypomnieć, gdzie jest. Dochodzi dziesiąta, spała długo i przez całą noc śniła. Oczywiście o niej. Słyszała jej głos i czuła na języku smak gorącej czekolady. Wczoraj wsiadła w Madrycie w jeden z tych tanich samolotów, w których upycha się pasażerów jak bydło, po czym przez niemal trzy godziny próbowała się skupić na powieści Johna Irvinga zabranej na pokład w bagażu podręcznym. Z trudem jednak przychodziło jej myślenie o czymkolwiek poza tym miastem, tym domem, tą niewiadomą. Co kilka minut wsuwała dłoń do torebki, żeby się upewnić, czy pęk kluczy nadal tam jest. To duże, przestronne mieszkanie. Jasna farba na ścianach oraz potoki porannego światła wpadające przez okna potęgują wrażenie przestrzeni. Promienie docierają tu przefiltrowane przez liście rozłożystego kasztanowca rosnącego przed balkonem, malują urokliwe wzory na parkiecie. Gałęzie bujają się na wietrze, więc lśniące plamki poruszają się na podłodze, igrają i tańczą. Poprzedniego wieczoru zatrzymała się przed wejściem, żeby przyjrzeć się fasadzie. To typowa odbudowana po wojnie kamienica z lat trzydziestych, jakich wiele w dzielnicy Prenzlauer Berg. Na przytulnym dziedzińcu wewnętrznym mieszkańcy trzymają rowery, najpopularniejszy środek transportu w tej okolicy, gdzie nie ma ani intensywnego ruchu, ani stromych wzniesień. Tuż po sąsiedzku znajduje się kawiarnia Blume – co po niemiecku znaczy „kwiat” – z kolorowymi krzesłami i stolikami ustawionymi na zewnątrz oraz gąszczem roślin w środku. Ulicą spacerują ojcowie i matki z wózkami dziecięcymi, pary trzymające się za ręce, kobiety przyklejone do telefonów komórkowych. W mieszkaniu prawie nie ma mebli, tylko spore łóżko w największej sypialni i trochę sprzętów z początków XX wieku, wybranych wyraźnie okiem eksperta: elegancki kredens, stół, parę krzeseł z oparciem z toczonych szczebli. Niemiecka secesja najwyższej jakości. „Bardzo w guście babci”, myśli Alicia. Pstryka kilka zdjęć i wysyła ojcu, bo wczoraj narzekał, że na tych, które zrobiła zaraz po przyjeździe, prawie w nocy, nic nie było widać. W kuchni znajduje szylkretową tacę, która też wygląda na antyk, i przenosi się do salonu. Dobra kawa i jajecznica z dwiema grzankami: dokładnie tego jej teraz potrzeba. Siada i w tej samej chwili dostaje na WhatsAppie wiadomość od Marcosa: zdjęcie Jaimego przy kolacji w ogródku jej teściów w El Escorial. Uśmiechnięty chłopiec siedzi w wysokim krzesełku nad talerzem czegoś, co wygląda na rozdrobnionego kurczaka. Jest ubrany w niebieską piżamę, włosy ma jeszcze wilgotne po kąpieli. Alicia czuje pustkę, nieprzyjemny ucisk w dołku – ciężar winy, tej starej znajomej. Wczoraj była wykończona, ledwie zdążyła się rozpakować i w pośpiechu znaleźć supermarket, żeby kupić najpotrzebniejsze produkty, ale dziś obudziła się z wrażeniem obcości. Nigdy wcześniej tu nie była i nawet nie wie, jakiego rodzaju więź łączyła jej babcię z tym miejscem, ale niezmiernie silnie odczuwa jej obecność. Jakby właśnie w tej chwili stała za jej plecami, pilnując, żeby ładnie zjadła śniadanie, tak jak kiedy była dziewczynką. 3 Odeszła już ponad miesiąc temu. Pewnego dnia świt zastał ją martwą, tak po prostu, w łóżku, w którym spała sama przez tyle lat, od kiedy owdowiała w bardzo młodym wieku. Lekarz orzekł, że w nocy dostała ataku serca. Bez bólu, bez lęku. Do tamtej chwili cieszyła się doskonałym zdrowiem, była w pełni samodzielna, choć lada dzień miała skończyć osiemdziesiąt cztery lata. Na dobrą sprawę to wielkie szczęście odejść w taki sposób, wieść tak dobre życie do samego końca, powtarzali jak mantrę wszyscy krewni i znajomi przybyli do domu pogrzebowego i na cmentarz. Ale, jak powtarzał głosik w sercu Alicii, do dupy z taką pociechą, kiedy tak ważna i bliska osoba z dnia na dzień znika z naszego życia. Babcia była jej powierniczką, przyjaciółką, opiekunką, wzorem, wspólniczką. Niemalże matką dla osieroconej w dzieciństwie dziewczynki. Spędziła z nią niezliczone popołudnia i wieczory, nauczyła radzić sobie z pierwszymi rozczarowaniami, a niepowodzenia przyjmować z pogodą ducha. Kochać książki. Nie dać się pokonać, dążyć do szczęścia. Dawała jej schronienie setki razy, kiedy już jako nastolatka, a nawet dorosła kobieta kłóciła się z ojcem czy jakimś chłopakiem. Jej dom stanowił dla Alicii najważniejszy azyl, drzwi zawsze stały dla niej otworem. Kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży z Jaimem, zadzwoniła do babci wcześniej nawet niż do ojca. Kiedy po przyjęciu do kancelarii adwokackiej wygrała pierwszą ważną sprawę, także czym prędzej zawiadomiła Paulinę Hoffmann: najcenniejszych pochwał udzielają nam ci, którzy wiedzą, ile wysiłku włożyliśmy w osiągnięcie celu. A kiedy nieco ponad rok temu wszystko się zawaliło, była jedyną osobą (nie licząc Marcosa, oczywiście, ale w jego przypadku nie miała wyjścia), wobec której zdobyła się na szczerość. Każdy potrzebuje kogoś, kto kocha go bezgranicznie, kto ofiaruje absolutną, bezwarunkową miłość. W jej przypadku tym kimś była babcia. Alicia od dzieciństwa wiedziała, że cokolwiek by się działo, Paulina zawsze będzie przy niej. Ale teraz już jej nie ma. Zawsze opowiadała jej wszystko, bez zahamowań, bez skrępowania. I to właśnie dlatego czuje się teraz taka zagubiona. Odkryła, że babcia nie odwzajemniała jej szczerości. Być może łącząca je więź wcale nie była taka silna. W zasadzie to pogniewała się na babcię. Bardzo się na nią gniewa. Ale teraz już nie może rzucić słuchawką ani zjawić się u niej w domu, żeby się pokłócić. Kilka dni po pogrzebie rodzina zebrała się w gabinecie notariusza na odczytanie testamentu. Przez ostatnie pięćdziesiąt lat życia Paulinie dobrze się powodziło, a jak na porządną Niemkę przystało, wszystkiego dopilnowała i dopięła na ostatni guzik. Jej dzieciom, Elisie i Diegowi, zależało na jak najszybszym załatwieniu sprawy. Podział spadku wydawał się z góry raczej oczywisty, chcieli tylko odbębnić formalności i pogrążyć się w żałobie. Babcia jednak miała dla nich w zanadrzu ostatnią niespodziankę. – Nieruchomość w Berlinie? – Ojciec Alicii jako pierwszy przerwał milczenie. – Owszem, usytuowana przy Kastanienallee pod numerem czternastym. Pięć lat temu państwa matka podpisała akt kupna-sprzedaży – odparł notariusz. – To na Prenzlauer Berg, znam tę okolicę – dodała Elisa. – Kilka razy wystawiałam się w galerii w Berlinie. Ale nic nie rozumiem. – Kiedy babcia była w Berlinie? Po co miałaby kupować tam mieszkanie? I dlaczego nic nam nie powiedziała? – dopytywała Alicia. – Nie mam pojęcia, córeczko, babcia robiła, co jej się podobało. Sama wiesz, że jak na swój wiek miała niewiarygodne pokłady energii. W każdej chwili mogła pojechać do Berlina – stwierdził Diego. – Może kupiła je jako inwestycję? – zasugerowała Elisa. – Mieszkanie w Berlinie to mógł być niezły interes w latach najgorszego kryzysu. – Szczerze wątpię. Nie sądzę, żeby w wieku siedemdziesięciu dziewięciu lat nasza matka zaczęła inwestować w nieruchomości za granicą – odrzekł jej brat. – Może po prostu tęskniła za miastem. W końcu to tam się urodziła. – Ale to bardzo dziwne, że nie pisnęła ani słówka… – wtrąciła Alicia. – Zawsze była taka niezależna – odparła Elisa. – I co my teraz zrobimy z mieszkaniem w Niemczech? – Decyzja należy do wnuczki. Świętej pamięci pani Hoffmann zaznaczyła, że mieszkanie ma odziedziczyć właśnie ona – oznajmił notariusz. Oczy rodziny natychmiast zwróciły się ku Alicii z nadzieją, że może ona coś wyjaśni. Nie miała jednak nic do powiedzenia na ten temat, bo sama nic nie wiedziała, choć gorączkowo przeczesywała wspomnienia w poszukiwaniu jakiejś wskazówki. Czy babcia wspomniała, choćby mimochodem, o niedawnej podróży do Niemiec? Mogłaby przysiąc, że nie. Choć trzeba przyznać, że Paulina niechętnie tłumaczyła się ze swoich poczynań. Tyle razy zdarzało jej się pojechać na przykład do Malagi bez żadnego uprzedzenia. Kiedy w Madrycie robiło się zimno albo po prostu się nudziła, wsiadała do pociągu na stacji Atocha i już wkrótce przekraczała próg swojego wspaniałego domu w dzielnicy El Limonar, na wzgórzu z widokiem na Morze Śródziemne. To było bardzo w jej stylu. Jednak nawet biorąc pod uwagę jej charakter, wydawało się dziwne, że ukrywała coś tak ważnego. Pojechać spontanicznie na plażę to jedno, ale kupić mieszkanie w innym kraju i nie napomknąć o tym nawet własnym dzieciom, to zupełnie co innego. Dlaczego postanowiła zachować to w tajemnicy? I dlaczego zależało jej, żeby mieszkanie trafiło właśnie do niej? Dokładnie w tamtej chwili zdecydowała się pojechać do Berlina w sierpniu, kiedy Jaime miał spędzić dwa tygodnie z ojcem. Notariusz podał jej kopertę wyciągniętą z teczki. W środku znajdowały się dokumenty nieruchomości i pęk czterech kluczy z breloczkiem opisanym niebieską literą P. Oraz niezliczone pytania bez odpowiedzi. ZABAWA — Madryt, 1991 1 Siedzą tylko we dwie w salonie zdominowanym przez olbrzymią drewnianą bibliotekę. W ciepłym pomieszczeniu pali się kilka niezbyt jasnych lamp, panuje cisza i spokój. Grube mury budynku przy calle Velázquez nie przepuszczają zimna ani hałasu. W intymnym półmroku wydaje im się, że są jedynymi ludźmi na Ziemi. Świat zewnętrzny jest gdzieś daleko stąd. To jedno z wielu takich samych zimowych popołudni. Poniżej, na ulicy, deszcz miesza się z odgłosami ruchu drogowego i gonitwą tysięcy osób wracających z pracy. Nie ma wśród nich ojca Alicii, który będzie dziś do późna siedział w gabinecie, więc dziewczynka zostanie u babci aż do kolacji. Te popołudniowe godziny stały się dla nich cennym, delikatnym skarbem, którego nikt poza nimi nie powinien dotykać, żeby nie naruszyć jego idealnego kształtu. Te same kasztanowe włosy, te same niebieskie oczy, ta sama śnieżnobiała cera. Charakterystyczne cechy Pauliny Hoffmann, urodzonej w Berlinie w roku 1932, przeskoczyły o pokolenie i ujawniły się w jej jedynej wnuczce. Po raz kolejny przeglądają razem zdjęcia ze starego albumu oprawionego w bordową skórę o powycieranych już rogach. Na stole leży cynowe lusterko, a wnuczka bawi się w porównywanie własnego odbicia z czarno-białym wizerunkiem dziewczynki, która uśmiecha się z tych portretów z innego czasu, niemalże z innego świata. Na tacy leżą resztki podwieczorku. Kto miałby czas biegać długim korytarzem do kuchni, skoro obie są całkowicie zatopione w (magicznym dla młodszej, coraz bardziej niezbędnym dla starszej) świecie wspomnień? Dziewczynka bierze do ręki znajomą fotografię wykonaną przed okazałym gmachem Staatsoper na alei Unter den Linden. Szykowne małżeństwo – ona w butach na obcasie i przekrzywionym na bok kapeluszu, który nadaje jej aurę tajemniczości – pozuje wraz z trójką małych dzieci na tle wielkiej pruskiej świątyni muzyki operowej. Wszyscy członkowie rodziny są elegancko wystrojeni, jak zwykle na starych fotografiach, na których uwieczniano tylko najważniejsze okazje. Chłopcy mają na głowach równiutkie przedziałki, dziewczynka – wielką kokardę. Na odwrocie da się jeszcze odczytać wyblakły napis: „Familie Hoffmann. Berlin, 1936”. Paulina Hoffmann nie pamięta, w jakich okolicznościach zrobiono zdjęcie: była wtedy zaledwie czteroletnim dzieckiem, a już od dawna nie ma na świecie nikogo, kogo mogłaby o to zapytać. W tamtym momencie wyglądali jednak na szczęśliwych. Zostało jej ledwie kilkanaście fotografii rodziców i braci, a gdyby nie one, to już całe dziesiątki lat temu zapomniałaby ich twarze. Ale oto są. Jej ojciec – szczupły, ciemnowłosy brodacz; złotowłose głowy matki i braci, oczy szeroko otwarte do zdjęcia. Minęło tyle czasu, tak wiele się wydarzyło. Jednak po długich latach walki o zapomnienie teraz czuje potrzebę nurzania się w tej przeszłości – tak odległej, że zdaje się życiem kogoś innego – żeby spróbować zrozumieć, kim naprawdę jest. Skąd pochodzi. Dlaczego zrobiła wszystko to, co zrobiła. Babcia to szczupła kobieta o bardzo jasnej skórze, ubrana w dżinsy i sweter z golfem, której dużo jeszcze brakuje do przemiany w staruszkę. Do dziś ktoś od czasu do czasu bierze ją za turystkę, choć niemal całe życie spędziła w Madrycie. Nigdy do końca się nie pozbyła – częściowo dlatego, że wcale nie chciała – lekko niemieckiego akcentu, który choć twardy, w jej ustach brzmi słodko, melodyjnie. Alicia próbuje dopatrzeć się na zdjęciu rysów babci. Z wyjątkiem włosów, co do których czarno-biała fotografia pozwala się domyślić, że są ciemne, z trudem przychodzi jej rozpoznać w podobiźnie tej dziewczynki twarz kobiety, która siedzi teraz obok. Owszem, dostrzega podobieństwo do siebie samej, chociaż w naiwności dziewięciolatki uważa się za znacznie doroślejszą od malutkiej Pauliny, która trzymana za ręce przez starszych braci patrzy wesoło w obiektyw, nieświadoma, że jej krótkie życie już niedługo rozpadnie się na tysiąc kawałków. Na drugiej fotografii widnieje dwójka nastolatków – ten mniejszy to jeszcze praktycznie dziecko – prawdopodobnie w brązowych mundurach. Na prawym rękawie mają opaskę z orłem, swastyką i dwoma słowami po niemiecku. Widać tylko pierwsze litery: D i V, reszta jest zamazana. Spod czapek wystają włosy jasnoblond – obaj chłopy są wcieleniem ideału Aryjczyka. Zdjęcie wykonano w listopadzie 1944 roku. – Kto to? – pyta dziewczynka, chociaż na pamięć zna odpowiedź. – Otto i Heinz, moi bracia – tłumaczy znowu babcia, która ostatnio coraz silniej odczuwa potrzebę powrotu do pierwszych wspomnień, do najgłębszych korzeni, a odkryła, że jedyny sposób, by bolesne doświadczenie uczynić znośnym, to zmienić je w coś w rodzaju zabawy z wnuczką. Przekształcić horror w bajkę odpowiednią dla dziecięcych uszu. – Byli żołnierzami, bardzo dzielnymi – kłamie. – I zobacz, jacy przystojni. – Ale śliczne mundury – mówi Alicia, wracając do poszukiwania Pauliny za pomocą lusterka. Tyle że one wcale nie są śliczne. Tak naprawdę to nawet nie są uniformy wojskowe, a stroje Hitlerjugend z byle jak przyszytą opaską Deutscher Volkssturm: żałosne umundurowanie sił pospolitego ruszenia rzuconych na front pod koniec wojny. Chłopcy w wieku szkolnym, staruszkowie z reumatyzmem. Mięso armatnie na ostatnią, rozpaczliwą próbę uniknięcia przez Niemcy porażki. Chociaż niektórzy z tych żołnierzyków, przesiąknięci nazistowską propagandą praktycznie od kołyski, okazali się autentycznymi fanatykami, śmiertelnie niebezpiecznymi dla wroga na polu bitwy, zdaje się to nie dotyczyć chłopców na fotografii: próbują zachować powagę, ale nie udaje im się ukryć lęku czającego się w głębi jasnych oczu. Karabiny trzymają w wymuszony sposób, jakby się obawiali, że w każdej chwili mogą przypadkowo wypalić. Wnuczka jeszcze tego wszystkiego nie wie, tak jak nie dociera do niej, że ci młodzieńcy (te dzieci) są w rzeczywistości przerażeni. Jakżeby mogło być inaczej. Dopiero co zaczęli żyć, a już mają być gotowi zabijać. Kiedy Alicia podrośnie i zacznie zadawać pytania, skończą się zabawy z albumem fotograficznym. Paulina przestanie pokazywać jej zdjęcia ukryte między okładkami z bordowej skóry, a ona po prostu stopniowo zapomni tamte stare historie.
Co zrobić z babcią? - do Forum Kobiet To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ... Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Posty [ 13 ] 1 2018-06-27 15:09:53 imieslow Szamanka Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-10-16 Posty: 281 Temat: Co zrobić z babcią? babcia (70+) od wielu lat sobie po kryjomu popijała. Wydało się, kiedy miała po jakiejś zakrapianej suto imprezie wypadek, rozcięła głowę, miała założone szwy. W szpitalu odwiedziła ją kumpela od "kielicha" i dziadek wyciągnął od niej taką szokującą informację. Dziadek nadal pracuje, dorabia do emerytury, nigdy nie lubił bezczynności, więc nie wiedział za bardzo jak babcia spędza wolny czas, poza tym wszystko zawsze było ugotowane, posprzątane a ona do jego powrotu zdążyła zawsze wytrzeźwieć. Ale nie w tym problem. Dziadek od jakiegoś czasu przeżywa piekło w związku z jej zachowaniem i dopiero ostatnio się przyznał, co ona wyprawia. Babcia ma coś w postaci psychozy maniakanlnej, ubzdurała sobie, że dziadek (80+) ma kochankę. Nawet tę kochankę "namierzyła", śledziła ją, zrobiła awanturę niewinnej kobiecie nie raz i nie dwa. W efekcie czeka na nią sprawa w sądzie. Dziadek był z nią u psychologa i psychiatry, dostała leki, ale ich nie bierze, bo twierdzi, że dziadek ma układ z psychiatrą i chcą ją wykończyć. Znalazła leki dziadka na prostatę i zadzwoniła zaraz do rodziców, że to leki na potencję. Nachodzi dziadka w miejscu pracy, śledzi go. Jak jest w domu, to non stop krzyczy, wyzywa dziadka, rzuca w niego przedmiotami, kilka razy groziła mu nożem. Dziadek jest ledwo żywy. Rodzice zaproponowali mu przeprowadzkę do siebie, ale mieszkają 300 km od dziadków a on nie chce opuszczać babci, on chce jej pomóc, pytanie tylko jak? Policja powiedziała, że to nie jest ich sprawa, lekarz nie ma obowiązku zmusić do przyjmowania leków - co tu zrobić w takiej sytuacji? 2 Odpowiedź przez gojka102 2018-06-27 15:21:05 gojka102 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-28 Posty: 8,611 Wiek: 30+(dokładnie nie pamiętam:)) Odp: Co zrobić z babcią? imieslow napisał/a: babcia (70+) od wielu lat sobie po kryjomu popijała. Wydało się, kiedy miała po jakiejś zakrapianej suto imprezie wypadek, rozcięła głowę, miała założone szwy. W szpitalu odwiedziła ją kumpela od "kielicha" i dziadek wyciągnął od niej taką szokującą informację. Dziadek nadal pracuje, dorabia do emerytury, nigdy nie lubił bezczynności, więc nie wiedział za bardzo jak babcia spędza wolny czas, poza tym wszystko zawsze było ugotowane, posprzątane a ona do jego powrotu zdążyła zawsze wytrzeźwieć. Ale nie w tym problem. Dziadek od jakiegoś czasu przeżywa piekło w związku z jej zachowaniem i dopiero ostatnio się przyznał, co ona wyprawia. Babcia ma coś w postaci psychozy maniakanlnej, ubzdurała sobie, że dziadek (80+) ma kochankę. Nawet tę kochankę "namierzyła", śledziła ją, zrobiła awanturę niewinnej kobiecie nie raz i nie dwa. W efekcie czeka na nią sprawa w sądzie. Dziadek był z nią u psychologa i psychiatry, dostała leki, ale ich nie bierze, bo twierdzi, że dziadek ma układ z psychiatrą i chcą ją wykończyć. Znalazła leki dziadka na prostatę i zadzwoniła zaraz do rodziców, że to leki na potencję. Nachodzi dziadka w miejscu pracy, śledzi go. Jak jest w domu, to non stop krzyczy, wyzywa dziadka, rzuca w niego przedmiotami, kilka razy groziła mu nożem. Dziadek jest ledwo żywy. Rodzice zaproponowali mu przeprowadzkę do siebie, ale mieszkają 300 km od dziadków a on nie chce opuszczać babci, on chce jej pomóc, pytanie tylko jak? Policja powiedziała, że to nie jest ich sprawa, lekarz nie ma obowiązku zmusić do przyjmowania leków - co tu zrobić w takiej sytuacji?Postarać się o ubezwłasnowolnienie uzależniona od alko więc nie będzie można podawać w posiłkach/napojach tylko MUSI być w domu osoba,która tego rodzice powinni zająć się nie tylko dziadkiem ale też i babcią. Tylko czasem wśród mroku,straszy i krąży wokół zamyślony marabut, w lepkich błotach błądzący ptakLecz dzień lęki wymiecie,wiec spokojnie możecie drzwiami trzasnąć i zasnąć gdy "dobranoc" powiemy wam 3 Odpowiedź przez imieslow 2018-06-27 15:41:32 imieslow Szamanka Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-10-16 Posty: 281 Odp: Co zrobić z babcią? gojka102 napisał/a:imieslow napisał/a: babcia (70+) od wielu lat sobie po kryjomu popijała. Wydało się, kiedy miała po jakiejś zakrapianej suto imprezie wypadek, rozcięła głowę, miała założone szwy. W szpitalu odwiedziła ją kumpela od "kielicha" i dziadek wyciągnął od niej taką szokującą informację. Dziadek nadal pracuje, dorabia do emerytury, nigdy nie lubił bezczynności, więc nie wiedział za bardzo jak babcia spędza wolny czas, poza tym wszystko zawsze było ugotowane, posprzątane a ona do jego powrotu zdążyła zawsze wytrzeźwieć. Ale nie w tym problem. Dziadek od jakiegoś czasu przeżywa piekło w związku z jej zachowaniem i dopiero ostatnio się przyznał, co ona wyprawia. Babcia ma coś w postaci psychozy maniakanlnej, ubzdurała sobie, że dziadek (80+) ma kochankę. Nawet tę kochankę "namierzyła", śledziła ją, zrobiła awanturę niewinnej kobiecie nie raz i nie dwa. W efekcie czeka na nią sprawa w sądzie. Dziadek był z nią u psychologa i psychiatry, dostała leki, ale ich nie bierze, bo twierdzi, że dziadek ma układ z psychiatrą i chcą ją wykończyć. Znalazła leki dziadka na prostatę i zadzwoniła zaraz do rodziców, że to leki na potencję. Nachodzi dziadka w miejscu pracy, śledzi go. Jak jest w domu, to non stop krzyczy, wyzywa dziadka, rzuca w niego przedmiotami, kilka razy groziła mu nożem. Dziadek jest ledwo żywy. Rodzice zaproponowali mu przeprowadzkę do siebie, ale mieszkają 300 km od dziadków a on nie chce opuszczać babci, on chce jej pomóc, pytanie tylko jak? Policja powiedziała, że to nie jest ich sprawa, lekarz nie ma obowiązku zmusić do przyjmowania leków - co tu zrobić w takiej sytuacji?Postarać się o ubezwłasnowolnienie uzależniona od alko więc nie będzie można podawać w posiłkach/napojach tylko MUSI być w domu osoba,która tego rodzice powinni zająć się nie tylko dziadkiem ale też i za odpowiedź. Ubezwłasnowolnienie raczej tutaj nic nie pomoże, bo babcia oprócz tego żyje w miarę normalnie, płaci rachunki, nie zaciąga kredytów, itd. 4 Odpowiedź przez Nirvanka87 2018-06-27 20:27:08 Nirvanka87 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-08-20 Posty: 4,049 Odp: Co zrobić z babcią? To zalezy co stwierdzi psychiatra do ubezwłasnowolnienia i tak jest potrzebna jego opinia. Możecie się skontaktować z jej psychiatrą i dopytać, jak on to widzi, aczkolwiek przy rozprawie i tak jest oddelegowany psychiatra "sądowy" i to jego opinia się liczy Odrodziłam się na nowo, miałam duszę kryształowąLecz znów, i znów i znów kolorów szukam 5 Odpowiedź przez Pokręcona Owieczka 2018-06-29 11:11:18 Pokręcona Owieczka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-11-25 Posty: 2,713 Wiek: 40- Odp: Co zrobić z babcią?A nie jest tak, że jeśli chory odmawia leczenia, ale stwarza zagrożenie ( dla siebie lub innych), to można go zamknąć w szpitalu? Wg mnie, Babcia nie panuje nad swoimi myślami, zachowaniami, jest zaburzona i uzależniona, więc może tylko takie rozwiązanie wchodzi w grę? Nie jest to miłe, na pewno ciężkie dla dziadka, ale pomocne dla Babci. 6 Odpowiedź przez _v_ 2018-06-29 11:32:25 _v_ Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-06-05 Posty: 6,036 Odp: Co zrobić z babcią? Pokręcona Owieczka napisał/a:A nie jest tak, że jeśli chory odmawia leczenia, ale stwarza zagrożenie ( dla siebie lub innych), to można go zamknąć w szpitalu? Wg mnie, Babcia nie panuje nad swoimi myślami, zachowaniami, jest zaburzona i uzależniona, więc może tylko takie rozwiązanie wchodzi w grę? Nie jest to miłe, na pewno ciężkie dla dziadka, ale pomocne dla mam nadzieje ze nie jestinaczej by kazdego mozna bylo zglaszac do ubezwlasnowolnienia czy szpitala 7 Odpowiedź przez Pokręcona Owieczka 2018-06-29 11:36:06 Pokręcona Owieczka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-11-25 Posty: 2,713 Wiek: 40- Odp: Co zrobić z babcią? _v_ napisał/a:no mam nadzieje ze nie jestinaczej by kazdego mozna bylo zglaszac do ubezwlasnowolnienia czy szpitalaChyba wiadomo, że nie chodzi o każdego, ale może i powinno się zamykać ludzi, którzy atakują innych nożem, bo to nie jest się chronić chorych przed samych sobą i ich bliskich. Skoro Babcia nie chce dobrowolnie się leczyć, a są do tego przesłanki, psychiatra ma prawo wystawić skierowanie do szpitala. 8 Odpowiedź przez 2018-06-30 16:23:28 Gość Netkobiet Odp: Co zrobić z babcią? imieslow napisał/a:ubzdurała sobie, że dziadek (80+) ma i co w tym dziwnego? imieslow napisał/a:Nachodzi dziadka w miejscu pracyJakos posiadanie miejsca pracy w wieku 80+ Cie nie widocznie chlop ma konskie zdrowie, to i kochanke obrobi... 9 Odpowiedź przez josz 2018-06-30 19:30:40 josz Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-12-14 Posty: 4,533 Odp: Co zrobić z babcią? Pokręcona Owieczka napisał/a:_v_ napisał/a:no mam nadzieje ze nie jestinaczej by kazdego mozna bylo zglaszac do ubezwlasnowolnienia czy szpitalaChyba wiadomo, że nie chodzi o każdego, ale może i powinno się zamykać ludzi, którzy atakują innych nożem, bo to nie jest się chronić chorych przed samych sobą i ich bliskich. Skoro Babcia nie chce dobrowolnie się leczyć, a są do tego przesłanki, psychiatra ma prawo wystawić skierowanie do tak nie działa, psychiatra, żeby wystawić skierowanie do szpitala, musi mieć kontakt z pacjentem, a to, czy pacjent zechce udać się do lekarza, a tymbardziej hospitalizować, to już zupełnie inna kwestia (najczęściej nie chce).Generalnie, ludzie cierpiący na zaburzenia psychiczne, nigdy nie przyznają się do tego, uważają, że akurat oni są najzupełniej "normalni", problem mają inni, z lekarzami proces o ubezwłasnowolnienie jest długi i niełatwy, to jedynym sposobem na umieszczenie chorego w szpitalu (i to bezpośrednio, bez skierowania) jest wezwanie policji w skrajnych sytuacjach, a taką jest właśnie delikatnie mówiąc, nieracjonalne zachowanie i wynikające z tego zagrożenie dla samego chorego, lub innych ludzi np. grożenie nożem, czy próba autora, powinien wezwać policję, następnie policja wzywa pogotowie i taka osoba jest kierowana prosto do szpitala psychiatrycznego (niestety, wbrew woli chorego), a tam jest szansa, że postawią pacjenta na o tym na podstawie wydarzeń w rodzinie mojego męża, gdzie jest osoba, która mniej więcej raz na kilkanaście lat (zdarzyło się trzy razy) ma nawrót schizofrenii?, w każdym razie odpływała zupełnie, nie mając świadomości tego, co robi. Ostatnim razem prawie się zaglodziła (mieszka samotnie). W szpitalu w ciągu 4 - 8 tygodni odzyskiwała świadomość, po czym funkcjonuje normalnie. Szkoda tylko, że po jakimś czasie przestaje korzystać z wizyt u psychiatry i brać leki, nie ma jej kto przypilnować i zmobilizować. 10 Odpowiedź przez _v_ 2018-06-30 23:09:32 _v_ Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-06-05 Posty: 6,036 Odp: Co zrobić z babcią? josz napisał/a:Pokręcona Owieczka napisał/a:_v_ napisał/a:no mam nadzieje ze nie jestinaczej by kazdego mozna bylo zglaszac do ubezwlasnowolnienia czy szpitalaChyba wiadomo, że nie chodzi o każdego, ale może i powinno się zamykać ludzi, którzy atakują innych nożem, bo to nie jest się chronić chorych przed samych sobą i ich bliskich. Skoro Babcia nie chce dobrowolnie się leczyć, a są do tego przesłanki, psychiatra ma prawo wystawić skierowanie do tak nie działa, psychiatra, żeby wystawić skierowanie do szpitala, musi mieć kontakt z pacjentem, a to, czy pacjent zechce udać się do lekarza, a tymbardziej hospitalizować, to już zupełnie inna kwestia (najczęściej nie chce).Generalnie, ludzie cierpiący na zaburzenia psychiczne, nigdy nie przyznają się do tego, uważają, że akurat oni są najzupełniej "normalni", problem mają inni, z lekarzami proces o ubezwłasnowolnienie jest długi i niełatwy, to jedynym sposobem na umieszczenie chorego w szpitalu (i to bezpośrednio, bez skierowania) jest wezwanie policji w skrajnych sytuacjach, a taką jest właśnie delikatnie mówiąc, nieracjonalne zachowanie i wynikające z tego zagrożenie dla samego chorego, lub innych ludzi np. grożenie nożem, czy próba autora, powinien wezwać policję, następnie policja wzywa pogotowie i taka osoba jest kierowana prosto do szpitala psychiatrycznego (niestety, wbrew woli chorego), a tam jest szansa, że postawią pacjenta na o tym na podstawie wydarzeń w rodzinie mojego męża, gdzie jest osoba, która mniej więcej raz na kilkanaście lat (zdarzyło się trzy razy) ma nawrót schizofrenii?, w każdym razie odpływała zupełnie, nie mając świadomości tego, co robi. Ostatnim razem prawie się zaglodziła (mieszka samotnie). W szpitalu w ciągu 4 - 8 tygodni odzyskiwała świadomość, po czym funkcjonuje normalnie. Szkoda tylko, że po jakimś czasie przestaje korzystać z wizyt u psychiatry i brać leki, nie ma jej kto przypilnować i o definicję nieracjonalnego zachowaniaczy onr-owcy zachowuja sie racjonalnie? czy Krystyna Pawłowicz zachowuje sie racjonalnie? albo korwin-mikke?dla mnie nie i powinno sie ich czym prędzej odizolowac od zdrowej tkanki 11 Odpowiedź przez josz 2018-07-01 17:32:04 josz Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-12-14 Posty: 4,533 Odp: Co zrobić z babcią? _v_ napisał/a:poproszę o definicję nieracjonalnego zachowaniaczy onr-owcy zachowuja sie racjonalnie? czy Krystyna Pawłowicz zachowuje sie racjonalnie? albo korwin-mikke?dla mnie nie i powinno sie ich czym prędzej odizolowac od zdrowej tkankiNapisałam "delikatnie mówiąc, nieracjonalne zachowanie", czyli np. w/w opisywanym przypadku grożenie mężowi nożem, zwłaszcza, gdy wcześniej takie zachowanie nie występowało. Pisząc "nieracjonalne" miałam na myśli dziwne, odbiegające od wcześniejszych, zachowanie osób w swoim wątku jest zaniepokojona zachowaniem babci, bo jak sama pisze, taka sytuacja trwa od pewnego czasu, czyli raczej nie wynika z agresywnego charakteru o której wspomniałam w poprzednim poście też zachowywała się dziwnie, nieracjonalnie, inaczej niż zwyklle (nie będe opisywała szczegółów), po wyleczeniu nie pamietała nic z tego z robiła i szukaj więc dziury w całym, bo ja piszę o osobach chorych i problemach z jakimi spotykają się ich rodziny nie znajdując możliwości pomocy choremu i samym w jaki można umieścić chorego w szpitalu podpowiedził komuś z rodziny męża sam ratownik medyczny i nie chodziło nikomu o próbę ubezwłasnowolnienia, tylko o wymuszenie (niestety) leczenia, do czego doszło z pozytywnym skutkiem (na kilkanaście lat, do momentu kolejnego nawrotu). 12 Odpowiedź przez Pokręcona Owieczka 2018-07-01 17:37:48 Pokręcona Owieczka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-11-25 Posty: 2,713 Wiek: 40- Odp: Co zrobić z babcią? josz napisał/a:Sposób, w jaki można umieścić chorego w szpitalu podpowiedził komuś z rodziny męża sam ratownik medyczny i nie chodziło nikomu o próbę ubezwłasnowolnienia, tylko o wymuszenie (niestety) leczenia, do czego doszło z pozytywnym skutkiem (na kilkanaście lat, do momentu kolejnego nawrotu).Mi to powiedziała psychiatra mojego byłego męża. Tym bardziej, że z jednego szpitala wypisał się na własne żądanie, przed postawieniem diagnozy. Trzeba być bardzo silnym człowiekiem, by wytrzymać taki terror psychiczny. Dziadkowi Autorki przydałaby się opieka psychologiczna a Babci próbować tłumaczyć, że te zachowania mogą być wynikiem choroby. 13 Odpowiedź przez josz 2018-07-01 18:50:42 josz Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-12-14 Posty: 4,533 Odp: Co zrobić z babcią? Pokręcona Owieczka napisał/a:josz napisał/a:Sposób, w jaki można umieścić chorego w szpitalu podpowiedził komuś z rodziny męża sam ratownik medyczny i nie chodziło nikomu o próbę ubezwłasnowolnienia, tylko o wymuszenie (niestety) leczenia, do czego doszło z pozytywnym skutkiem (na kilkanaście lat, do momentu kolejnego nawrotu).Mi to powiedziała psychiatra mojego byłego męża. Tym bardziej, że z jednego szpitala wypisał się na własne żądanie, przed postawieniem diagnozy. Trzeba być bardzo silnym człowiekiem, by wytrzymać taki terror psychiczny. Dziadkowi Autorki przydałaby się opieka psychologiczna a Babci próbować tłumaczyć, że te zachowania mogą być wynikiem o której piszę, była w takim stanie, że w czasie przyjęcia do szpitala, chyba była czasowo ubezwłasnowolniona (nie znam szczegółów), bo nie mogła wypisać się na własne żądanie. Została odebrana przez członka rodziny, gdy lekarz stwierdził zakończenie leczenia, a i tak było trudno zmusić ja póżniej do systematycznych wizyt kontrolnych i brania pierwszym razem ten stan trwał kilka m-cy! Rodzina była bezradna, więc w końcu z wielkim bólem zdecydowała się na radykalne kroki, a gdy chorego siłą zabierało pogotowie, usłyszeli "jak mogliście mi to zrobić?". Oni po prostu płakali, a szczególnie ciężko przeżył ten moment stary ojciec chorego. Oczywiście po powrocie ze szpitala, chory niczego nie pamiętał. Posty [ 13 ] Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Zobacz popularne tematy : Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności © 2007-2021
Sklep Książki Literatura obyczajowa Romans Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami (okładka miękka) Wydawnictwo: Między Słowami Data premiery: 2018-04-04 Liczba stron: 528 Wszystkie formaty i wydania (1): Cena: Opis Opis Ile tajemnic jest w stanie ukryć jedno serce i jedna rodzina? Kamelia wraz z babcią prowadzą w Krakowie rodzinne atelier z kapeluszami. Pewnego dnia w salonie pojawia się przystojny dziennikarz, zainteresowany stuletnią historią tego miejsca. Jego pytania dotykają jednak spraw, o których starsza pani wyraźnie nie chce mówić. Kilka dni później Kamelia otrzymuje od babci broszkę z zagadkową inskrypcją. Czuje, że prezent ten może mieć związek z rodzinną tajemnicą sprzed lat. Dziewczyna za wszelką cenę chce ją odkryć. Tymczasem dziennikarz zaczyna być bardziej zainteresowany piękną Kamelią niż historią pracowni. Na dodatek w życiu młodej kobiety pojawia się jeszcze jeden mężczyzna… Którą z tajemnic będzie Kamelii łatwiej rozwikłać – tę z przeszłości czy tę, która kryje się w jej własnym sercu? Powyższy opis pochodzi od wydawcy. Dane szczegółowe Dane szczegółowe ID produktu: 1186718738 Tytuł: Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami Autor: Gąsiorowska Dorota Wydawnictwo: Między Słowami Język wydania: polski Język oryginału: polski Liczba stron: 528 Numer wydania: I Data premiery: 2018-04-04 Rok wydania: 2018 Forma: książka Wymiary produktu [mm]: 147 x 207 x 58 Indeks: 25497700 Recenzje Recenzje Dorota Gąsiorowska jest pisarką, która zadebiutowała w świecie literatury w 2014 roku, wydając powieść pod tytułem "Obietnica Łucji". Książka, dzięki ciekawej fabule, niezwykłej warstwie językowej i pozytywnemu przekazowi została dobrze przyjęta zarówno przez czytelników, jak i przez krytyków. Pisarka mieszka pod Krakowem wraz ze swoją rodziną. Obecnie pracuje nad przygotowaniem kolejnej powieści, która trafi do księgarń w najbliższych latach. Inne z tego wydawnictwa Najczęściej kupowane
z babcią słodkie tajemnice bez wątpienia warto mieć melodia